Znaki, objawy, symptomy są czymś zdefiniowanym, nacechowanym symboliką pozwalającą nam mniej lub bardziej być pewnym zbliżającej się konkretnej sytuacji. W Biblii Pan Bóg zanim coś uczynił, zanim wprowadził jakąś rewolucję w życie bezbożnego człowieka, zawsze go ostrzegał, zawsze informował co nadejdzie, na co ma się przyszykować, dawał mu niezbędny czas by mógł się nawrócić, pokutować… Polegając na wiernym i niezmiennym Bogu możemy spodziewać się, że znaki dotyczące czasów ostatecznych zapowiadające okropne zdarzenia, będą dla nas wyraźne, będą czytelne. A może już są? Bo jaką mamy pewność, że nie żyjemy w czasach końcowych? Może powinniśmy przyjrzeć się bliżej otaczającemu nas światu? Szalejąca, nieustabilizowana pogoda, rzadkie deszcze mogą prowadzić do suszy, a w konsekwencji do głodu. Stale pojawiające się nowe choroby, na które nie ma lekarstwa będą szerzyć śmierć, plagi. Zagrożenia ze strony natury i zwierząt. Co jeszcze?! Jakie jeszcze znamy znaki? Czy jakieś dotyczą Izraela albo innych narodów? Co powinny one zrobić? Jaką my mamy mieć postawę? Mamy się bać? Cieszyć? Żyć na walizkach i wysyłać materiał budowlany do nieba czy może troszczyć się o “tu i teraz”?
Czy to już początek boleści? Czy podniosłeś już swoją głowę? Czy wyczekujesz z radością nadejścia Pana Jezusa?! A może troszczysz się o to życie na ziemi i robisz zapasy? Co jest dla Ciebie ważne? Komfort i bezpieczeństwo zapewniona własnymi siłami, czy może spoleganie na Panu mimo ryzyka cierpienia?
0 komentarzy