Ewangelie w języku greckim mówią całkiem jasno, że oryginalne tłumaczenie – nie wódź nas do pokusy – jest najlepszym odzwierciedleniem biblijnej greki. To czasownik łączący. Jest używany w drugiej osobie, skierowany bezpośrednio na Boga. I naprawdę mówi, nie doprowadzaj nas do pokusy. Proszę – mam nadzieję, że nie doprowadzisz mnie do pokusy. I tak naprawdę mówi greka. Może papieżowi się to nie podoba i zmienia to, ale greka jest nieubłagana.
Oczywiście, istnieje ogromna różnorodność wśród różnych grup chrześcijan i w starożytności. Ale w Ewangelii Mateusza i w Ewangelii Łukasza jest on używany do nauczania wyznawców Jezusa właściwego sposobu modlitwy – rodzaju modlitwy. Cóż, stare sformułowanie – nie doprowadzaj nas do pokusy – może oznaczać, że Bóg ma jakiś udział w prowadzeniu ludzi do grzechu lub pozwalaniu ludziom grzeszyć lub kusić ich. I dlatego uważam, że papież nie czuje się dobrze z tym pomysłem, co jest zrozumiałe. Czy mamy prawo zmieniać tekst bo nie pasuje do teologii?
Przypomnę, że papież Franciszek zatwierdził przeredagowanie modlitwy w Kościele katolickim. Zamiast prowadzić nas do pokusy (na pokuszenie), teraz mają mówić: nie pozwól, byśmy ulegli pokusie.
pastor Krzysztof Wójcik
0 komentarzy