Duma jest podstępnym idolem. Czai się w sercu, szepcząc mi, aby nakarmić me ego z powodu „sukcesu”, jaki mam w służbie. Ktoś komplementuje nasze kazanie lub zauważa, że nasze nauczanie przyniosło im korzyść, a tu pycha, podchodzi do nas ze zwodniczym uśmiechem. Oszukuje nas, że wierzymy, że nasze osiągnięcia są naszymi osiągnięciami, a nie Ducha, który dał nam dary, skłonności i moc służenia. Jeśli nie będziemy ostrożni, zaczniemy wierzyć, że jesteśmy w jakiś sposób na wyższym szczeblu chrześcijaństwa, wyższym poziomie duchowości.
Lekarstwo na tego bałwana jest proste: mamy znać nasze miejsce. Nie ma górnego szczebla. Nie ma wyższego poziomu. Możesz być pastorem, ale pamiętaj, jesteś pastorem, który jest jednocześnie owcą. Tak, naszą odrębną rolą i urzędem w kościele może być głoszenie słowa Bożego, ale nadal jesteśmy owcami. A owca, która myśli, że jest kimś więcej niż owcą, ostatecznie udowodni, że stała się wilkiem.
W żaden sposób nie chcę oczerniać głoszenia. Jest to ogromne powołanie i święta praca. Jest to służba tak ważna, że kaznodzieje muszą zbliżać się do niej ze strachem i drżeniem. Jest ono radosne i zapierające dech w piersiach. Stać przed ludem Bożym i odważnie głosić, aby przemawiać w Jego imieniu, jest czymś, co graniczy z nieopisaną ekstazą (przynajmniej w moim wypadku). I właśnie z tego powodu musimy uważnie stąpać, bracia.
Sama natura przepowiadania informuje nas, że jesteśmy sługami i zwiastunami. Słudzy mają Mistrza i ten Mistrz sam nie naucza. Heroldowie głoszą przesłanie – i mamy chwalebne przesłanie – ale to przesłanie należy do króla. To nie nauczanie zasiada na niebiańskim tronie. Obyśmy nie byli tak zakochani w naszym zadaniu, nawet tak wielkim jakim jest, abyśmy nie pomylili go z Panem Jezusem.
Bałwochwalstwo jest trudne. Może nam łatwo się wymknąć. Ale to oznacza, że musimy pozostać czujni, prosząc Ducha Świętego, aby objawił nam, gdzie możemy zostać usidleni. Obyśmy mieli środki, aby prosić, aby On nas uwolnił, jeśli znajdziemy się w sieci.
0 komentarzy