Uważam, że decyzja chrześcijanina o zrobieniu tatuażu należy do kategorii, którą teologowie nazywają adiaforą, starogreckim słowem zapożyczonym od stoików, które czasami jest używane w książkach teologicznych w odniesieniu do czynności, która nie jest ani cnotą, ani wadą. Innymi słowy… moralnie szara strefa – dopuszczalna, ale niekoniecznie wskazana.
Mimo to jest kilka powodów, dla których nie jestem podekscytowany tym, że młodzi chrześcijanie wyruszają po swój comiesięczny tatuaż. Poniżej znajdują się dwie obawy:
1. Czy będziesz szczęśliwy/a, że podjąłeś trwałą decyzję o napisaniu czegoś na swojej skórze, gdy masz powiedzmy 57 lat? (Dlaczego 57?, pytasz, bo tyle mam lat. Nie ma innego powodu.) Wielu z nas w wieku 20 lat podjęło decyzje, które uważaliśmy za dobre pomysły, a które nie są już tak mądre teraz. Na szczęście niektóre z tych decyzji zapisaliśmy, mówiąc metaforycznie, nietrwałym atramentem.
2. Martwię się, że obecność tatuażu może przeszkodzić w przyszłym chrześcijańskim świadczeniu każdemu, kto choć trochę jest otwarty na długoterminową zagraniczną pracę misyjną. W rzeczywistości jest sporo miejsc na tej małej planecie, gdzie ktoś noszący tatuaż będzie postrzegany jako anarchistyczny gangster. Żadna ilość wyjaśnień nie usunie tego założenia z umysłów ludzi w niektórych miejscach na świecie. Czy taka ocena jest sprawiedliwa? Nie. Ale to rzeczywistość. Czy chcesz być otwarty na wszystko, co Bóg może od ciebie wymagać w przyszłości, w tym służyć jako misjonarz za granicą? Wtedy frywolka może nie być dobrym pomysłem.
Mimo to w większości sytuacji nie wierzę, że zrobienie tatuażu jest grzechem. Ani ktoś, kto pokazuje tatuaż na swoim ciele, nie przeszkodzi mi w pełnej chrześcijańskiej społeczności z użytkownikiem — a nawet w szczerym szacunku dla tej osoby. (Szczerze, prawie nie zauważam tatuaży, trochę mi tylko przeszkadzają jak brud na skórze – przepraszam, że cię rozczarowałem!)
Zakon Starego Testamentu zakazywał Izraelitom nacinania swojego ciała czy robienia tatuaży: „Nie będziecie nacinać ciała na znak żałoby po zmarłym. Nie będziecie się tatuować. Ja jestem Pan!” (Księga Kapłańska 19.28). Tak więc nawet jeśli dzisiaj ludzie wierzący nie są pod zakonem Starego Testamentu (List św. Pawła do Rzymian 10:4; List do Galacjan 3:23-25; List do Efezjan 2:15), to fakt, że niegdyś istniał taki zakaz powinien wzbudzić naszą uwagę. Nowy Testament nie mówi nic o tym, czy wierzący mogą robić sobie tatuaże, czy też nie.
Jeśli chodzi o tatuaże, to dobrym sposobem sprawdzenia ich wartości jest rozważenie, czy możemy uczciwie i z czystym sumieniem prosić Boga o jego błogosławieństwo w tej sprawie. „Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie” (1 List św. Pawła do Koryntian 10:31). Biblia nie zakazuje nam tatuaży ale nie daje nam też powodów, byśmy wierzyli, że Bóg chciałby, byśmy robili sobie tatuaże .
Ważna zasada biblijna w kwestii, o której Biblia nie mówi wyraźnie, to że jeśli mamy jakieś wątpliwości co do danej czynności, nie powinniśmy tego robić. Fragment z Rzymian 14.23 przypomina nam, że wszystko co nie wypływa z wiary jest grzechem. Musimy pamiętać, że nasze ciała, podobnie jak i dusze, zostały odkupione i należą do Boga. Mimo, że 1 List św. Pawła do Koryntian 6:19-20 nie odnosi się bezpośrednio do tatuaży to jednak wskazuje na pewną zasadę: „Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za /wielką/ bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele”! Ta wspaniała prawda powinna odzwierciedlać się w tym, co robimy z naszym ciałem i gdzie przebywamy. Jeśli nasze ciała należą do Boga, powinniśmy mieć pewność, że mamy Jego wyraźne „przyzwolenie”, zanim je „uwidocznimy” tatuażami.
Jak mam rozumieć ten komentarz który przedstawiłem.
Pozdrowienia i dużo Błogosławieństwa Bożego dla Zboru i Pastora.